Ślad po mezuzie

Wielu ludzi w Polsce w niektórych miejscach, w niektórych szczególnych miastach lub miasteczkach, których materię (bo nie ludzi) oszczędziła wojna, przy uważnym zwiedzaniu na framugach drzwi zauważy dziwne, dla nich tajemnicze ślady.

Rzućcie okiem na fotografie z albumu Zuzy Marczyńskiej.

Wielu ludziom taki znak niewiele powie; w zasadzie nie powie niczego.
Uważny obserwator w takim śladzie zobaczy jednak wyraźny i czytelny odcisk minionego czasu — echo pobytu dawnych mieszkańców. Jest to bowiem miejsce po mezuzie, która kiedyś, w odległej już przeszłości przytwierdzona była do framugi drzwi, przy wejściu do domu lub mieszkania.

Czym jest mezuza?

„Mezuza jest to mały, podłużny pojemnik, wykonany najczęściej z metalu lub drewna, zawierający zwinięty w rulonik pergamin (klaf), na którym zapisane są ręcznie dwa fragmenty z Tory — obydwa z Księgi Powtórzonego Prawa (6:4-9 i 11: 13-21)”.

„Już dawno postawione zostało pytanie: czy przy wyprowadzce z mieszkania mezuzy się zdejmuje, czy zostawia?

Zasada jest taka, że jeżeli nowymi mieszkańcami mają być Żydzi, mezuzy należy zostawić. Jeśli natomiast nie-Żydzi – należy zdjąć, ponieważ istnieje obawa, że mogliby oni – nie wiedząc, że są to przedmioty o znaczeniu religijnym – wyrzucić je po prostu do śmieci albo potraktować je w jakiś inny niewłaściwy sposób. Istnieje jednak od tej zasady bardzo poważny wyjątek. Wielki rabin krakowski, autorytet religijnego prawa żydowskiego – Mosze Isserles (Remu), żyjący w XVI wieku – zadekretował, że jeżeli usunięcie mezuz odebrane byłoby przez nowych lokatorów jako wyraz braku zaufania do nich, należy je zostawić – w imię zachowania dobrych stosunków między Żydami i nie-Żydami.”  (nadal tekst z linku do Stowarzyszenia 614. Przykazania — powyżej)

W większości przypadków, ślady po mezuzach na framugach drzwi w Polsce nie są świadectwem dobrowolnego opuszczenia domu. Jest to na ogół materialny ślad dramatu. Pamiętajmy o tym, jeśli kiedyś przypadkiem ujrzymy dziwny, niezrozumiały dla nas znak na starym, często zniszczonym przez czas drewnie lub na murze. Dla wielu ludzi jest on wciąż otwartą raną.

P.S. Inspiracją dla powyższej notki stał się wpis na blogu naszej nowej, redakcyjnej koleżanki Bobe Majse.

Dodaj komentarz