Kiedy zwierzęta hajlowały – antysemicka miłość do zwierząt

Autorka: Gabriela Lesser  

Zima 1942: Z całej Europy pociągi z bydlęcymi wagonami docierają do obozów zagłady w okupowanej Polsce. „Aryjczycy” transportują w ten sposób ludzki fracht do fabryk utylizacji i eksperymentalnych laboratoriów. Ze zwierzętami trzeba bardziej uważać. Już w roku 1933, trzy miesiące po zagarnięciu władzy przez Hitlera, nazistowski rząd uchwalił ustawę o zakazie uboju krów i baranów bez poprzedniego ogłuszenia. Antysemicka propaganda wokół tej ustawy trafiła wtedy na podatny grunt u obrońców zwierząt. W następnych latach jednym z najważniejszych pól działania nazistów była ochrona zwierząt przed „żydowskim okrucieństwem”. Kiedy w 1942 roku lekarze SS na rampie Auschwitz decydują lekką ręką, kto z „pod-ludzi” nadaje się jeszcze do pracy, do badań doświadczalnych czy już tylko na śmierć, minister edukacji Trzeciej Rzeczy Bernhard Rust martwi się o zdrowie świnek morskich. W zimie nie wolno transportować tych małych gryzoni za daleko, pisze w rozporządzeniu. Przy niskich temperaturach mogłyby cierpieć i zachorować.

Kiedy dzisiaj w Niemczech dyskutuje się o wartościach, które mogą wejść ze sobą w konflikt, punktem odniesienia jest zazwyczaj Trzecia Rzesza i okres drugiej wojny światowej. Ta najgorsza epoka w historii Niemiec jest wyjątkowe dobrze udokumentowana. 

Dzięki tym licznym opracowaniom i analizom możemy poznać, jakie skutki miała np. polityka ochrony zwierząt, jak wyglądały prawdziwe intencje nazistów, kiedy mówili najpierw tylko o cierpieniach niewinnych zwierząt przez „okrutnych i chciwych Żydów”, a stopniowo – przy pełnej akceptacji społeczeństwa – odebrali tym „brutalnym Żydom” prawo wolności religijnej, prawo bycia człowiekiem, a w końcu prawo życia.  Już w sierpniu 1933 Hermann Göring, twórca gestapo i pierwszych nazistowskich obozów koncentracyjnych na terenie Niemiec, groził każdemu, kto był „odpowiedzialny za tortury i cierpienia zwierząt” pobytem w obozie koncentracyjnym.

Tocząca się obecnie w Polsce dyskusja o „uboju rytualnym” jest bardzo uważnie śledzona w Niemczech. Zainteresowanie budzi przede wszystkim sposób argumentacji Polaków: czy Polacy rzeczywiście bronią prawa zwierząt do życia i godnej śmierci czy jednak sięgają do starej antysemickiej argumentacji typu „okrutnych Żydów”, „niemoralnych zysków” i rzekomego „braku humanitaryzmu Żydów”?

Podobna dyskusja w Niemczech

W Niemczech właśnie zakończono bardzo podobną dyskusję. Chodziło o obrzezanie chłopców żydowskich i muzułmańskich. W maju 2012 sąd rejonowy w Kolonii orzekł, że ani muzułmańscy rodzice czteroletniego chłopca nie mieli prawa zlecić lekarzowi obrzezania syna, ani też lekarz nie miał prawa wykonać obrzezania z powodów religijnych. Według kolońskiego sędziego obrzezanie chłopca równa się z okaleczeniem dziecka na cale życie. Wyrok został sformułowany dość ogólnie, ale miał charakter precedensowy i tym sposobem skutkował zakazem obrzezania w Niemczech. Nikt z oskarżonych w procesie nie został skazany. Zarówno rodzice ani lekarz nie odwołali się od wyroku. Mimo protestów gmin żydowskich i mu-zułmańskich, wyrok stał się prawomocny.

Prawie nikt z chrześcijańskiej większości społeczeństwa nie poparł żądań żydowskiej i muzułmańskiej mniejszości na przywrócenie legalizacji obrzezania. Oficjalni przedstawiciele gmin żydowskich oskarżyli katolików i ewangelików, że są totalnymi ignorantami, jeśli chodzi o religie żydowską i muzułmańską i że nawet nie wiedza, że wyznawcy tych religii liczą więcej niż miliard ludzi na całym świecie. Czy według Niemców większość mężczyzn muzułmańskich i żydowskich jest okaleczona?

Dieter Graumann, przewodniczący Rady Centralnej Żydów w Niemczech, wyznał bez ogródek: „70 lat po Szoa Niemcy znowu oskarżają Żydów o okrucieństwo, znów wiedza lepiej, co dla Żydów jest „dobrze” i znowu chcą im zakazać obrzędów religijnych. Tym razem jednak Żydzi już nie będą czekać na być może lepsze czasy, tylko jak najszybciej zapakują  walizki i wyjadą z Niemiec”.

Kanclerz Angela Merkel i większość polityków w rządzie federalnym zapewnili natychmiast, że wolność religii jest zagwarantowana w konstytucji, a politycy jak najszybciej sformułują nową ustawę, która powróci bezpieczeństwo prawne i religijne  dla Żydów i muzułmanów w Niemczech. I tak się stało. Trwało to jednak pół roku, w czasie którego przez Niemcy przetoczyła się bardzo gorąca i często antysemicka debata o rzekomym okrutnym traktowaniu dzieci przez żydowskich rodziców. W dniu 12 grudnia 2012 roku  Bundestag uchwalił nową ustawę, która na nowo zalegalizowała obrzezanie Żydów i muzułmanów w Niemczech.

Niemcy patrzą w kierunku Polski

Po bolesnym doświadczeniu, że nazistowski antysemityzm ciągle żyje tak jak dawniej w samym środku niemieckiego społeczeństwa, cala uwaga Niemców (Żydów i Nie-Żydów) skupiła  się na Polsce i dyskusjach Polaków o uboju rytualnym: „Jak Polacy radzą sobie z tym problemem? Czy u nich też wychodzi znowu ten antysemityzm tak jak  u nas? Czy jednak Polacy lepiej nauczyli się lekcji z historii drugiej wojny światowej?”

Czarne strony w historii ruchu ochrony zwierząt

Historia ochrony zwierząt niestety nie jest tak piękna i promienna, jak nam się często wydaje. W latach międzywojennych w Niemczech jak i w Polsce ochrona zwierząt została zinstrumentalizowana i nadużywana w celu dyskryminacji Żydów. Zupełnie świadomie upokorzono mniejszość religijną i próbowano odsunąć „niewygodnych” konkurentów z rynku mięsnego. W tym czasie zarówno specjaliści jak i politycy wiedzieli dokładnie, ze między tzw. ubojem rytualnym, podczas którego zabija się zwierzę jednym cięciem przez przełyk, tchawicę, arterię i nerwy, a ubojem chrześcijańsko-przemysłowym nie ma wielu różnic. W drugim wypadku ogłusza się zwierzęta przed śmiercią bolesnym dla nich strzałem bolca poprzez czaszkę do mózgu czy równie bolesnym dla nich porażeniem prądem 

Zwierzęta czują ból tu i tam, w jednym wypadku przed śmiercią, w drugim w momencie śmierci. Słowo „ogłuszenie” wywołuje jednak iluzję, że zwierzę jakby nie zauważa, że człowiek zamierza go zabić za chwile. W propagandzie naziści pisali o „humanitaryzmie”, który zwyciężał żydowskie okrucieństwo.

W Niemczech oczekuje się od obrońców zwierząt, by pamiętali o tej jak najbardziej niechlubnej karcie w historii ruchu i wyciągnęli z niej wnioski. Przy okazji publicznego przypomnienia antysemickiej miłości do zwierząt w czasie Trzeciej Rzeczy media za zwyczaj też relacjonują, jak w latach międzywojennych sytuacja wyglądała w innych państwach, jak na przykład we Francji czy w Polsce.

Pod koniec 1933 roku Adolf Hitler, „Führer” i nowy kanclerz Rzeszy, osobiście podpisał „Reichstierschutzgesetz” –  „Ustawę Rzeszy o ochronie zwierząt”. Według preambuły „przeważająca większość Niemców od dawna potępiła zabijanie bez ogłuszenia, praktykę, która jest powszechnie rozpowszechniona wśród Żydów”. W propagandzie naziści potępili nie tylko zarzynanie krów, baranów i drobiu według religijnych nakazów ortodoksyjnych Żydów, ale również eksperymenty naukowe na zwierzętach. „Czy wiesz, ze Twój Führer jest najgorętszym przeciwnikiem wszelkiego znęcania się nad zwierzętami, zwłaszcza naukowej tortury, która jest najbardziej przerażającym wytworem żydowskiej medycyny akademickiej?”, pytali retorycznie redaktorzy młodzieżowego pisma swoich czytelników.  W ciągu kilku lat i wskutek permanentnej propagandy nazistowskiej Niemcy przyzwyczaili się do myśli o „wiecznym Żydzie”, który jakoby był również zaciętym wrogiem aryjczyków,  jak i psów, kotów i innych niewinnych zwierząt.

Podpis Hitlera pod ustawą o ochronie zwierząt

Dość późno, bo dopiero w roku 1972,  Bundestag wyrzucił wszystkie antysemickie frazy z  nazistowskiej Ustawy o ochronie zwierząt z roku 1933. Do dzisiaj obrońcy zwierząt w Niemczech mają problem z tym „kamieniem milowym” w historii ich ruchu. Nie mogą świętować tego „sukcesu”, ponieważ pod ustawą zakazu oboju rytualnego i ustawą ochrony zwierząt z roku 1933 widnieje podpis Adolfa Hitlera. Czasem próbują negować rodowód tych ustaw z ideologii nazistowskiej.

Kampania „Holocaust na Pańskim talerzu”

Szczególnie perfidnie zrobiło to organizacja ochrony praw zwierząt „PeTA”, która kilka lat temu chciała opublikować kampanię reklamową pod tytułem „Holocaust na Pańskim talerzu”. Na jednym plakacie PeTA chciała pokazać stos zagłodzonych i nagich Żydów obok stosu zarżniętych świń. To wszystko pod hasłem: „Ostateczne upokorzenie”.

Kiedy Rada Centralna Żydów w Niemczech poddała organizację do sadu, PeTA powołała się na prawo wolności słowa, ale przegrała we wszystkich instancjach. W listopadzie 2012 roku  przegrała również przed Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. „Nie wolno porównywać ofiar Holocaustu do kur, krów czy świń,”- orzekł sąd. Kto wyznaje miłość do zwierząt i w tym samym czasie okazuje pogardę do Żydów, nie rożni się specjalnie od nazistów i ich sposobu myślenia. Amerykański historyk Boris Sax napisał w książce o zwierzętach w Trzeciej Rzeszy, że w ideologii nazistów uczłowieczone zwierzę funkcjonuje jak rewers zwierzęcia  o imieniu „człowiek”.  W czasie zniesienia granic miedzy „szlachetnym zwierzęciem” a „bydlęcym podczłowiekiem” był to niewielki  krok od doświadczeń na zwierzętach do eksperymentów z ludźmi, a w końcu uśmiercania tych „podludzi”.

Reakcja niemieckich Żydów w 1933r na ustawę o zakazie „uboju rytualnego”

Kiedy w roku 1933 rząd Hitlera uchwalił ustawę o zakazie uboju rytualnego i później o ochronie zwierząt, Żydzi w Niemczech prawie nie reagowali na to ograniczenie ich wolności religii. Większość należała już wtedy do liberalnego nurtu judaizmu a tylko dziesięć procent niemieckich Żydów starało się odżywiać się według wszystkich reguł kaszrutu. Ten niewielki odsetek potrzebował jednak koszernego mięsa. Liberalni Żydzi co prawda pomagali ortodoksyjnym Żydom, ale starali się również szukać alternatywnych źródeł zakupu koszernego mięsa. Ważne żydowskie gazety jak Zeitung des Central-Vereins, który był oficjalnym głosem liberalnych gmin żydowskich w Niemczech, czy Jüdische Rundschau, gazeta niemieckich syjonistów, zbytnio się nie interesowały zakazem szechity w Niemczech. Tylko Der Israelit, gazeta niemieckiej ortodoksji, relacjonowała szczegółowo o samym zakazie, jak też o naradach niemieckich rabinów z ważnymi rabinami w Wilnie, Krakowie czy Warszawie.

W roku 1936 w Niemczech obowiązują już „norymberskie ustawy rasowe”

Kiedy w kwietniu 1936r polski sejm uchwalił ustawę ograniczającą ubój rytualny w Polsce, niemieccy Żydzi byli już pozbawieni większości praw obywatelskich. Nürnberger Rassengesetze – norymberskie ustawy rasowe, tzw. Ariergesetze – ustawy o Aryjczykach, z 15 wrze-śnia 1935, wprowadziły system rasowy jako podstawę praw obywatelskich w Trzeciej Rzeszy. Tylko Aryjczycy, czy też „ludzie niemieckiej krwi”, posiadali wszystkie prawa obywatelskie Rzeszy. Żydzi stracili większość praw obywatelskich. Kiedy wyjeżdżali z Niemieć lub zostali deportowani  automatycznie tracili obywatelstwo niemieckie i praktycznie  cały majątek.

Niemiecko-żydowskie gazety relacjonowały szeroko polską ustawę ograniczenia uboju rytualnego. Obawiano się, że w Polsce rozpoczyna się podobny proces dyskryminacji Żydów i „aryzacji” całego życia publicznego, jak to miało miejsce w Trzeciej Rzeszy. Niemieccy Żydzi doświadczyli wtedy już bojkotów żydowskich sklepów, specjalnego numerus clausus dla Żydów na uniwersytetach. „Paragrafy aryjskie” wykluczyły Żydów z państwowych pozycji i wolnych zawodów. Komentatorzy niemiecko-żydowskich gazet podziwiali walkę polskich Żydów o prawo do wolności religii. A kiedy i polscy Żydzi przegrali w Sejmie, niemiecko-żydowscy dziennikarze komentowali to dość ostro: „Polscy Żydzi są dyskryminowani ustawą – pierwszy raz po utworzeniu II Rzeczpospolitej Polskiej!”.

Dzisiejsza sytuacja jest inna 

Dzisiaj Żydzi i nie-Żydzi w Niemczech znowu patrzą uważnie w stronę Polski. Jednak sytuacja dziś jest zupełnie inna niż w latach międzywojennych. Polscy konsumenci mięsa z uboju rytualnego to zaledwie kilkadziesiąt ortodoksyjnych rodzin żydowskich i muzułmańskich, poza tym studenci i uchodźcy z krajów arabskich czy z Czeczenii. Wiadomo, ze eksport tego mięsa stanowi 30 procent całego handlu mięsnego Polski z zagranicą i generuje duży zysk. Zarabiają przy tym jednak nie religijni Żydzi czy muzułmanie, tylko polscy katolicy.

Jedyne, co się nie zmieniło, to argumentacja większości polskich obrońców praw zwierząt. Jest ona tak samo antysemicka jak w tamtym okresie. Zamiast protestować przeciwko „produkcji mięsa” w gigantycznych ubojniach, przeciwko długim godzinom transportu zwierząt do ubojni, przeciwko strasznym godzinom, w których zwierzęta żyją w nieskończonym stresie i strachu przed śmiercią, to słyszy się przeważnie zarzuty przeciwko „okrutnym Żydom”, którzy jedzą tylko mięso z „uboju rytualnego”.

Kiedy nazistowski rząd uchwalił w roku 1933 „Ustawę Rzeszy o ochronie zwierząt” satyryczne czasopismo „Kladderadatsch” śmiało się ze tego „czynu kultury” i pokazał Hermana Göringa, jak dumnie pozdrawia zwierzęta doświadczalne hitlerowskim pozdrowieniem „Heil Hitler”. A one, ze świnkami morskimi w samym środku karykatury, stawiają się równo w szeregu i też hajlują.

Karykatura z czasopisma satyrycznego „Kladderadatsch (03.09.1933)

Przy pisaniu tego artykułu skorzystałam z następujących źródeł:

1)  Gesetz über das Schlachten von Tieren vom 21.04.1933

2) Daniel Jütte: Tierschutz und Nationalsozialismus,

3) Helene Heine: Tierliebe Menschenfeinde, in: Der Spiegel, 19.9.2007

4) Yfaat Weiss: Deutsche und polnische Juden vor dem Holocaust, München 2000,

5) Szymon Rudnicki: Równi, ale niezupełnie, Warszawa 2008

6) Boris Sax: Animals in the Third Reich: Pets, Scapegoats, and the Holocaust, New York 2000

7) „Der Holocaust auf Ihrem Teller” bleibt verboten. Gericht untersagt Plakataktion von Peta, in : Süddeutsche Zeitung, 8.11.2012  

8) artykuły w Gazecie Wyborczej, Rzeczpospolitej, Polityce, Newsweeku Polski, Tygodniku Powszechnym

———————————————————————————————

Gabriele Lesser – długoletnia publicystka i korespondentka Die Tageszeitung i Jüdische Allgemeine (Berlin), Der Standard i Neue Welt (Wiedeń) oraz innych gazet. Historyk ze specjalizacją „Druga Wojna Światowa”

Dodaj komentarz